Na Phuket zaplanowane mieliśmy tylko półtora dnia, więc nie zawracaliśmy sobie głowy szukaniem noclegu na jednej z plaż, tylko od razu zostaliśmy w Phuket Town, tam gdzie przywiózł nas autobus. Nocleg znaleźliśmy szybko, polecony z naszego przewodnika. Podobno miało być to ulubiony hotel podróżników zatrzymujących się w Phuket Town. Ponieważ było już późno i ciemno i trudno było szukać noclegu to zostaliśmy tam na jedna noc, ale zdecydowanie była to masakra. Syf i smród, melina i mordownia ;) ale o dziwo rzeczywiście było tam dużo turystów... Ta noc nie należała do przyjemności, więc o 7 rano już spakowani szybko się stamtąd ewakuowaliśmy. Na uliczce obok znaleźliśmy na szczęście guesthouse o wiele przyjemniejszy i czysty. Phuket Town jak wszystkie azjatyckie miasta w dzień wydaje się ok, natomiast wieczorem robi się trochę śmierdząco i strasznie, po ulicach biegają szczurki. Styl architektoniczny budynków, jak to określił autor naszego przewodnika, portugalsko-chiński :). Byliśmy bardzo ciekawi cóż to może być za styl, ale rzeczywiście można by go tak określić :).